mobile

Radna Aleksandra Kulma- „Oskarżam Urząd Miasta o politykę celowych zaniedbań”

Pani Danuta, starsza lokatorka niszczejącego mieszkania socjalnego w kamienicy przy ul. Lelewela od lat żyła w warunkach zagrażających jej życiu. W wyniku pożaru, który w każdej chwili mógł strawić kamienicę, życie i mienie mogli stracić również inni lokatorzy zaniedbanego domu. Władze miasta zdecydowały się na podjęcie konkretnych działań dopiero po interwencji działaczy społecznych, takich, jak Aleksandra Kulma- Radna dzielnicy Wrzeszcz Dolny. Lokalna radna i działaczka społeczna wytyka władzom samorządowym niekompetencję oraz oskarża Urząd Miejski o celowe zaniedbania.

 

Maciej Ostrowski/ fot. Mateusz Dzierbicki
TAGI
Radna Aleksandra Kulma- „Oskarżam Urząd Miasta o politykę celowych zaniedbań”

Skąd dowiedziała się pani o dramatycznej sytuacji mieszkaniowej mieszkanki Wrzeszcza Dolnego?

 

O całej sprawie dowiedziałam się drogą mailową. Adresatem wiadomości był sąsiad gdańszczanki. Pan Mateusz przedstawił dokładne informacje dotyczące stanu lokalu komunalnego, a także sytuacji mieszkaniowej pani Danuty. Treść wiadomości była dramatyczna. Mieszkaniec Wrzeszcza pisał, że od ponad roku bezskutecznie próbuje zorganizować jakąkolwiek pomoc dla swojej sąsiadki. Problem stanowiła nawet naprawa instalacji elektrycznej, stwarzającej bezpośrednie zagrożenie dla życia lokatorki. Mieszkańcom kamienicy przy ul. Lelewela w Gdańsku, stale towarzyszył lęk przed pożarem, którego źródłem byłaby właśnie utrzymana w strasznym stanie instalacja elektryczna w mieszkaniu tej pani. Po zapoznaniu się z treścią wiadomości i konsultacji z zarządem Rady Dzielnicy, zdecydowałam się na podjęcie interwencji. Jeszcze tego samego dnia spotkałam się z Panem Mateuszem, który przedstawił mi szczegółowo warunki, w których żyje mieszkanka mojej dzielnicy. Postanowiłam jak najszybciej poinformować Gdańskie Nieruchomości i zadać kilka niewygodnych pytań o przyczyny bierności wszystkich miejskich instytucji. W moją interwencję włączył się również lokalny MOPR.

 

W jakich warunkach żyje Pani Danuta?

 

Gdańszczanka mieszka w niewielkim, dwupokojowym lokalu socjalnym z kuchnią i łazienką. Już od progu rzuca się w oczy stan lokalu. Mieszkanie dawno nie było remontowane. Pani Danuta jest bardzo skrupulatną osobą, mimo odpadających tynków i braku ogrzewania potrafi utrzymać swoje mieszkanie w czystości i porządku. Moje przerażenie budził widok odkrytych rur i zwojów kabli instalacji elektrycznej. Instalacja elektryczna to w tym przypadku sformułowanie użyte bardzo na wyrost. Składa się ona wyłącznie z połączonych ze sobą przedłużaczy. Wanna, z której kiedyś korzystała kobieta jest już od dawna nie używana. Obecnie myje się w misce z wodą. Woda jest podgrzewana przy pomocy maszynki elektrycznej. Prowizoryczna instalacja elektryczna jest przeciążona. Korzystanie z pralki wymaga odłączenia lodówki. Nigdy nie sądziłam, że w XXI wieku ktoś w naszym kraju może jeszcze wegetować w takich warunkach.

 

Z Pani obserwacji wynika więc, że kamienicę w każdej chwili może strawić pożar, a lokatorce mieszkania przy ul. Lelewela grozi śmierć w wyniku porażenia prądem.

 

Sąsiad wskazywał w pierwszej kolejności na niebezpieczeństwo grożące pani Danuty. Starsza osoba nie jest w stanie przeprowadzić remontu we własnym zakresie, nie stać ją również na wynajęcie fachowców. Żadna z osób decyzyjnych, kontrolujących i znających stan instalacji nie skontaktowała się ponownie z Panią Danutą, by zaproponować jej swoją pomoc. Nikt nie przejmował się również bezpieczeństwem mieszkańców kamienicy, w której od lat mieszka pani Danuta.

 

Czy możemy już mówić o pierwszych krokach w kierunku rozwiązania sprawy podjętych przez MOPR i Gdańskie Nieruchomości?

 

Tak. Gdańskie Nieruchomości zobowiązały się do zakończenia interwencji wraz z końcem lipca. Podjęto się wymienia instalacji elektrycznej, z kolei MOPR zobowiązał się do udzielenia doraźnej pomocy oraz wymiany okien. Okna były nieszczelne i popękane, zimą w mieszkaniu panowało przenikliwe zimno.

 

Czyli mimo tego, że mieszkanie miało status lokalu socjalnego, urzędnicy miejscy nie byli w mieszkaniu na ul. Lelewela częstymi gośćmi? Bez interwencji z zewnątrz urzędnicy socjalni nie zainteresowaliby się sprawą.

 

To problem systemowy, który dotyka wielu mieszkańców Gdańska. Gdańszczanie sygnalizowali mi wiele podobnych spraw, gdy prowadziłam akcję „Masz Prawo do Mieszkania”. Nikt nie kontroluje miejskiego zasobu komunalnego. Nikt nie interesuje się tym, dlaczego np. jakiś lokator nie został wpuszczony do swojego mieszkania. Nikt nie pyta, czy mieszkańcy lokali potrzebują pomocy. Nikt nie zastanawia się, kto zamieszkuje lokale komunalne, ani nawet czy ich mieszkańcy żyją. Przedstawiciele Ratusza nie zadają sobie również pytania, o stan lokali. Sprawa dotycząca mieszkanki lokalu przy ul. Lelewela jest papierkiem lakmusowym, pokazującym, jak wygląda w praktyce egzekwowanie obowiązków Zarządu Gdańskich Nieruchomości. My społecznicy, chcąc działać, zderzamy się ze ścianą obojętności i niemocy. Wydawało mi się, że organy administracji władzy samorządowej istnieją po to, by pomagać mieszkańcom miasta. Nie widzę takich działań w praktyce. Wielokrotnie alarmowałam, że mieszkańcy miasta, szczególnie ludzie starsi i potrzebujący pomocy, traktowani są przez władze samorządowe jak mieszkańcy trzeciej kategorii. Ci ludzie płacą regularnie rachunki, a władze miejskie traktują ich jak patologię społeczną. Mieszkańcy lokali socjalnych i komunalnych wielokrotnie słyszeli od przedstawicieli władz miejskich, że podejmowanie interwencji jest zbyteczne, a inwestycje bezsensowne, gdyż „ lokatorzy i tak zdewastują to, co zostało wybudowane”.

 

Z tego, co pani tu przedstawia w Urzędzie Miejskim panuje przekonanie, że osoby potrzebujące pomocy należy z góry traktować jak potencjalną patologię społeczną... Podejrzany jest każdy Gdańszczanin nie wyglądający jak postać wyjęta żywcem z bilbordu reklamującego drogie osiedle deweloperskie.

 

Mieszkańców Wrzeszcza Dolnego z reguły stygmatyzuje się jako tych gorszych Gdańszczan. To krzywdzące i nieprawdziwe. Wrzeszcz w ciągu ostatnich lat bardzo się zmienił. Podniósł się standard życia. Oczywiście istnieją również mieszkańcy, którzy nie skorzystali z owoców tego rozwoju. Trzeba im pomóc. Mieszkańcy dzielnicy nie żądają specjalnych przywilejów. Chodzi im o zaspokojenie podstawowych potrzeb. W XXI wieku mało kto wyobraża sobie życie bez prądu.

 

Miasto tłumaczy się długą listą oczekujących na przyznanie lokali socjalnych i komunalnych. Słyszymy, że skala potrzeb jest gigantyczna a środki finansowe skromne.

 

Tak, ale przedstawiciele władz miasta zapominają dodać, że kolejki tworzą się, gdyż wiele spraw załatwia się bardzo opieszale. Nie istnieją prężne komórki samorządu, które zajęłyby się problemami poszczególnych dzielnic i kwartałów miasta. Poszczególne części Wrzeszcza obsługują 2-3 Biura Obsługi Mieszkańców. Wrzeszcz Dolny, czyli dzielnica, którą reprezentuję jako radna, jest obsługiwana przykładowo przez biuro mieszczące się na ulicy Mściwoja i Chodowieckiego, położone w zupełnie innej części miasta w Oliwie i Aniołkach. Potrzebujemy wsparcia technicznego na miejscu, w Dolnym Wrzeszczu. Nie ma ludzi chętnych do pracy w Biurach Obsługi Mieszkańców i nikt nawet nie usiłuje temu zaradzić. Podam prosty przykład obrazujący praktykę zarządzania nieruchomościami w Gdańsku. 20 lat temu w mojej kamienicy znajdowało się ognisko muzyczne. Po jego rozwiązaniu nikt nie użytkował lokalu pozostawionego w spadku przez ognisko. Wyposażenie uległo dewastacji i erozji. Urzędniczki z Gdańskich Nieruchomości nie miały żadnej wiedzy na temat tego pustostanu! Praca urzędnika powinna polegać na regularnych obchodach poszczególnych dzielnic i usuwaniu nieprawidłowości. To odpowiednio opłacani przedstawiciele miasta, zarządzający miejski zasobami mieszkaniowymi, a nie aktywiści czy społecznicy, powinni podejmować się podobnych działań.

 

Moim zdaniem wiele z opisanych przez panią problemów wynika ze świadomej polityki władz miejskich. Na funkcjonowanie Biur Obsługi Mieszkańców oraz pensje dla urzędników od lat przeznacza się tak skromne środki, że miejskie instytucje nie mogą wypełniać swoich statutowych obowiązków. Ze strony władz miejskich taka sytuacja jest wygodnym pretekstem, sankcjonującym obecny stan rzeczy.

 

Oczywiście urzędnicy są bardzo różni. Ale mamy do czynienia z samonapędzającym się mechanizmem. To wielopoziomowy problem, którego nie można tłumaczyć tylko niekompetencją urzędników. Obecnie działania pracowników samorządu przypominają próby zgaszenia dużego pożaru przy pomocy kubka z wodą.

 

Jak ostatecznie zakończyła się sprawa pani Danuty?

 

29 lipca otrzymałam oficjalne pismo z biura Gdańskich Nieruchomości. Instytucja zadeklarowała w nim naprawę instalacji elektrycznej, obejmującej podłączenie zasilania licznika, a także podłączenie zabezpieczenia przedlicznikowego. Wymiana instalacji została przeprowadzona w trybie awaryjnym. Jako radna zdecydowałam się podjąć interwencję nie tylko z uwagi na osobiste nieszczęście mieszkanki mojej dzielnicy, ale przede wszystkim z powodu skali zaniedbań, z jaką na co dzień mam do czynienia. Podejrzewam, że tylko w mojej dzielnicy są dziesiątki takich przypadków. Władze miejskie doskonale zdają sobie sprawę ze skali swoich zaniedbań, tylko nie podejmują żadnych kroków, by zmienić ten stan rzeczy.

 

 

 

 

 

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda