"Czarne wdowy"
Najnowsza prapremiera Teatru Miejskiego imienia Witolda Gombrowicza w Gdyni to lekki, współczesny spektal, którego głównym atutem jest zabawne przestawienie ról kobiet i mężczyzn. Karty rozdają tu żony i partnerki zabitych mafiozów.
Jest tu nieco kryminału, sporo czarnego humoru, jeszcze więcej muzyki inspirowanej włoskimi rytmami, a także wątek romantyczny, w którym autorka tekstu, Anna Burzyńska, nieustannie posługuje się cytatami z "Romea i Julii". Podobnie jak we wcześniejszej, wciąż granej na deskach Teatru Miejskiego sztuce jej autorstwa ("Cafe Luna"), nieustająco trwa tu także bardzo sympatyczna zabawa nawiązaniami filmowymi, teatralnymi i literackimi. Warto też podkreślić, że oba spektakle wyreżyserował Józef Opalski, który poprowadził aktorki i aktorów z niewątpliwą gracją i precyzją. Na uznanie w spektaklu zasługuje też ciekawa oprawia plastyczna. Za scenografię odpowiedzialny był Marek Braun, za kostiumy Jolanta Łagowska-Braun, a projekcje wideo Wojciech Kapela. Wszystkie te elementy bardzo dobrze współgrają z konwencją tekstu i gry aktorskiej.
Ciekawe wyzwanie stanęło też przed Maciejem Wiznerem (Paolo Conti), który nie tak dawno wcielał się przecież w tym samym miejscu w rolę szekspirowskiego, choć także uwspółcześnionego Romea. Warto porównać i docenić jego dwa różne podejścia do niezwykle podobnej w istocie roli.
Zdecydowanie podobał mi pomysł postawienia świata mafii do góry nogami, humor i intryga "Czarnych wdów". Narracja mocno poprzecinana jest jednak piosenkami i choć doceniam umiejętności wokalne aktorów, nie zostałem fanem zaprezentowanych tu melodii. To jednak oczywiście kwestia gustu i warto wyrobić sobie na ich temat własne zdanie.